Obudziła się cała spocona, rozejrzała się po pokoju. Odetchnęła z ulgą, gdy dotarło do niej, iż znajduje się w swoim domu i jest sama. Co sprawiło, że osoba nie znająca strachu była w takim stanie? Sen. Jeden sen, który tak często się powtarzał. Poszła do sali treningowej nie zmieniając nawet ubrań. Była wściekła i chciała dać upust negatywnym emocjom, a co najważniejsze chciała przestać myśleć. Przestać myśleć o śmierci swoich rodziców. Katina miała wtedy pięć lat i była świadkiem najokropniejszego morderstwa jakie widziała przez całe swoje życie, a widziała ich już mnóstwo. Pięcioletnie dziecko zostało wciągnięte w świat przestępczy przez kogoś, kto powinien chcieć dla niej jak najlepiej. Mała, bezbronna pięciolatka patrzyła jak obcy dla niej ludzie zabijają jej rodziców.
***
Katina zajęła swoje miejsce w sali. Nie było jeszcze dzwonka obwieszczającego lekcję. Duże niebieskie pomieszczenie było puste, a co najważniejsze nie docierała do niego wrzawa panująca na zewnątrz. Dziewczyna przyszła tu bo chciała być sama. Chciała pomyśleć. Dzisiejszy sen sprawił, iż zaczęła rozważać powrót do dawnego życia. Wspomnienia o rodzicach nie sprawiały jej bólu, bo nie miała ich wiele, ale powodowały chęć zemsty. Wyczerpujący trening uspokoił nastolatkę, ale nie sprawił, że przestała myśleć.
Jedyne co powstrzymywało dziewczynę przed powrotem do dawnych czasów to fakt, iż nie wiedziała na kim ma się zemścić, wiedziała, że Dan manipulował nią przez całe jej życie. Nie mogła wrócić do jego gangu, bo znów wykonywałaby brudną robotę, a ludzie, którzy odebrali jej rodziców pozostaliby na wolności. Katina była w sytuacji bez wyjścia i doprowadzało ją to do szału. Tkwiąc w swoich przemyśleniach nie zauważyła nawet wejścia uczniów i nauczyciela do klasy. Do rzeczywistości przywróciła ją dopiero Lara.
- Coś ty taka zamyślona? Zakochałaś się? - na te słowa Katina poczęstowała Larę spojrzeniem zarezerwowanym dla swoich ofiar. Mimo, iż blondynka nie znała mrocznej strony Katiny to przez jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Przestraszyła się, choć Katina nigdy nie dała jej ku temu powodów. Jednak morderca zawsze pozostanie mordercą, zawsze będzie miał krew na rękach, a Katrina była wyjątkowym oprawcą. Sądząc po jej posturze można by pomyśleć, że dziewczyna nie jest w stanie odkręcić chociażby słoika. Jej wygląd był bardzo mylny, bo w przeciągu kilku sekund dziewczyna potrafiła zabić. Nie licząc kilku osób, to wszyscy którzy spotkali na swej drodze Katrinę nie żyją, a ci którzy przeżyli znali ją jako Katinę, zwyczajną uczennicę college'u. Spojrzenie Katriny było wystarczającą odpowiedzią dla Lary. Dziewczyna umilkła i zajęła się swoimi sprawami. Katina poświęciła lekcję angielskiego swoim własnym rozmyślaniom, a jej blond włosa znajoma zajęła się robieniem notatki, bo mimo iż dziewczyna nie wyglądała na pilną uczennicę i była raczej jedną z bardziej roztrzepanych osób jakie znała Katina to w rzeczywistości była inteligentna.
Dzwonek obwieścił zakończenie ostatniej lekcji. Rozmyślania o zemście nie pomogły Katinie. Sprawiły, że furia ogarnęła ciało i umysł dziewczyny. To już nie była Katina. To była Katrina. To samo puste spojrzenie, uniesiona do góry głowa, szybkie i pewne siebie ruchy. Aura wściekłości dziewczyny zdawała się niemal od niej emanować. Nikt rozsądny nie powinien jej w tym momencie zaczepiać, ale kto mógł wiedzieć do czego jest zdolna dziewczyna? Nikt. Nawet ona sama nie wiedziała na co ją stać. Gdy dziewczyna była już przed swoim samochodem usłyszała swoje imię.
- Katina. Coś zgubiłaś. - dziewczyna odwróciła się i spojrzała na chłopaka. Zdecydowanie nie powinien do niej podchodzić. Nie dzisiaj. Gdy Katrina zauważyła na twarzy Rayana szeroki uśmiech miała ochotę go uderzyć. Pragnęła tego tak mocno jak jeszcze nigdy. Cała agresja niemalże całkowicie przejęła kontrolę nad dziewiętnastolatką. Na szczęście nie całkiem. Katrina spojrzała się na swój notatnik, który jej zdaniem musiał wypaść podczas drogi ze szkoły do auta. Wyrwała swoją własność z rąk chłopaka i odjechała z piskiem opon w stronę domu. Jednak nie dojechała do niego. Pojechała do kogoś z kim nie powinna się spotkać, a zwłaszcza nie w tamtej chwili.
Dojechała do dużego podwórka na obrzeżach miasta. Nie była to zbyt bezpieczna okolica i doskonale o tym wiedziała. Policjanci zaglądali tu jak najrzadziej się tylko dało, działo się tak ponieważ kilka lat temu nawet policję udało się nastraszyć im. Dwójce dzieciaków żądnym krwi. To były porachunki. Zemsta. Wysiadła z samochodu i skierowała się w stronę otwartego garażu, w którym wysoki, dobrze zbudowany brunet naprawiał samochód. Ciało chłopaka pokrywały liczne tatuaże. Katrina podeszła do mężczyzny, który zachowywał się tak jakby nie wiedział o jej obecności. Prawda była zupełnie inna, Tom doskonale wiedział, że Katrina stoi za nim. On najzwyczajniej w świeci ją ignorował.
- Długo będziesz udawał, że mnie tu nie ma. - dziewczyna była poirytowana, ale jej ton głosu był beznamiętny, a twarz nie wyrażała żadnych emocji. W jednej sekundzie brunet zmienił swoją pozycje i już po chwili dwójka młodych ludzi toczyła wojnę na spojrzenia. Żadne nie chciało ustąpić, a Tom zrozumiał, że to nie jest pojednawcza wizyta. Przyszła do niego Katrina, dziewczyna, której tak bardzo nienawidził, a skoro to Katrina, to musi czegoś od niego chcieć.
- Czego?! - chłopak wrzasnął na dziewczynę, która udawała, że jego postawa wobec niej nie jest dla niej absolutnym problemem.
- Daj mi numer do Lucy. - to imię sprawiło, że w chłopaku się zagotowało. Nienawidził tą dziewczynę całym sercem, nienawidził ją jeszcze bardziej niż Katrinę. Wielokrotnie próbowała mu odebrać wszystko co było dla niego cenne. Katrina widziała narastającą wściekłość w oczach Toma, jego napinające się mięśnie, słyszała przyśpieszony oddech. Zabójczyni była dobrym obserwatorem, można by rzec doskonałym, jednak na tym świecie nic nie jest doskonałe. Bliska obecność młodego mężczyzny krępowała dziewczynę, jednak ta nie pokazywała tego po sobie, bo w przeciwieństwie do Toma była świetną aktorką.
- Spieprzaj stąd. - tymi dwoma słowami sprawił, że dziewczyna zrozumiała, iż chłopak nic jej nie powie. Była pewna, że doskonale wiedziała co nim kierowało, myliła się. Wsiadła do samochodu.
- Nic się nie zmieniło. - wyszeptała sama do siebie wyjeżdżając z podwórka chłopaka. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Postanowiła wrócić. Wrócić do dawnego życia. Zawsze przecież można się łudzić, że przestępcy, których zabija będą tymi, którzy odebrali jej rodziców.
Po wejściu do domu zmieniła ubranie na czarne leginsy i top na ramiączka. Zamknęła dom na klucz i poszła pobiegać. Dziewczyna postanowiła, że powróci do dawnej formy, a do tego potrzebne były ćwiczenia. Nie wiele myśląc Katrina znalazła się w pierwszej siłowni jaką napotkała po drodze. Nie była ona zbyt piękna, ale przychodziły tu osoby, które trenowały różne sztuki walki. Dziewczyna rozejrzała się po głównej sali, na jej środku dostrzegła pusty ring, w całkiem niezłym stanie. Uważnie rozejrzała się po całym pomieszczeniu. Mimo niezbyt zadbanej sali, sprzęt do ćwiczeń był w bardzo dobrym stanie. Katrina nie znała nikogo z obecnych tu osób. Ten fakt wydawał się cieszyć dziewczynę, ale biorąc pod uwagę wyraz jej twarzy można by pomyśleć, że jest zniesmaczona tym miejscem. Bez zastanowienia ruszyła w kierunku mężczyzny uderzającego w worek treningowy.
- Chodź na ring. - blondyn w wieku około dwudziestu pięciu lat spojrzał na dziewczynę i zastanawiał się czy ta sytuacja przypadkiem mu się nie śni, ale po chwili pomyślał, że ma walczyć z jakimś facetem, który przysłał tu swoją pannę aby ta zaciągnęła go na ring.
- Z kim? - zapytał
- Ze mną. - w tym momencie blondyn zaczął się śmiać. Nie mógł uwierzyć w to co się dzieje. Jeszcze nigdy nie spotkał się z czymś takim. Nie jest normalnym zjawiskiem aby drobna kobieta wyzywała do walki dwa razy większego od siebie mężczyznę. Katrina zaczęła się irytować i wymierzyła w młodego mężczyznę silne kopnięcie w łydki, na co ten upadł na ziemię. Zrozumiał, że dziewczyna wie co robi, ale nie miał ochoty z nią walczyć. Wokół tej dwójki zrobiło się małe zamieszanie. Katrinie nie zależało na widowni. Odwróciła się od mężczyzny i opuściła budynek. Zrozumiała, że nie powinna walczyć w miejscach publicznych. Nikt nie powinien zobaczyć jak dziewczyna walczy. Chciała wrócić do domu, ale usłyszała irytujący dla niej głos:
- Kto cię tego nauczył?
- Nie twój interes. - rzuciła beznamiętnie nawet się nie odwracając, ale po chwili pomyślała, że może wyżyć się na chłopaku. - Tak swoją drogą, to co ty tutaj robisz? Wielki księże Rayan w takim miejscu? Staczasz się. Co powiedziałyby na to twoje wielbicielki? - dziewczyna zaczęła biec, ale usłyszała za sobą czyjeś kroki. Zorientowała się, kto za nią biegnie.
- Nie wiem co do mnie masz, ale przeginasz. - chłopak naprawdę nie szukał z nikim zwady. Ludzie którzy go znali wiedzieli, że jest zwykłym, miłym nastolatkiem.
- Do takich jak ty mam wiele. - Katrina nie pozwalała sobie aby w jej głosie można było wyczuć jakąkolwiek emocję, chociaż tą najdrobniejszą.
- Wiesz, do takich jak ty też mam wiele, ale nie obwieszczam tego wszem i wobec. Kim ty jesteś żeby mnie oceniać? - ton głosu bruneta ujawniał, że jest on zdenerwowany, ale mimo to nie krzyczał na dziewczynę. - Od pierwszego dnia w szkole pokazujesz jak bardzo mnie nienawidzisz. Nie dałem ci ku temu żadnego powodu. - te słowa dotarły do Katiny. Wiedziała, że chłopak ma rację co do tego, że nie dał jej powodu do nienawiści, ale Katrina wiedziała, że musi się chronić. Było to bezsensowne, ponieważ nie miała przed czym, ale to był instynkt. Instynkt mordercy. Jeżeli nie ty zabijesz, to zabiją ciebie.
- Chłopczyk z grzywką Biebera nie będzie prawił mi kazań. - po tych słowach dziewczyna przyśpieszyła tempo biegu. Rayan wiedział, że gonienie za nią nie ma sensu. Jednak obiecał sobie, że nie podda się. Nie wiedział czemu, ale zależało mu na tej dziewczynie. Być może działało na niego jej chłodne podejście, bo z reguły to dziewczyny biegały za nim, a nie na odwrót. Ciekawiła go ta drobna brunetka i nic nie mógł na to poradzić. Był pewien, że w przeszłości, ktoś musiał ją skrzywdzić i przez to tak się zachowuje. Gdyby tylko wiedział, że ta pozornie bezbronna dziewczyna bez wahania mogłaby go zabić.
- Powinnaś się stąd zaraz zabrać. - powiedział groźnym tonem chłopak, na co Katrina nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem.
- Widzę Max, że przyuczasz nowego. - powiedziała beznamiętnym tonem do starszego z mężczyzn. Szatyn był zdumiony zaistniałą sytuacją. Po raz pierwszy został kompletnie zignorowany, a w dodatku zrobiła to dziewczyna, która była młodsza od niego i gdyby nie broń przymocowana do jej ud, mógłby śmiało powiedzieć, że niczym się nie wyróżnia.
- Katrina. - powiedział z uśmiechem mężczyzna. - Wracasz?
- Nie. Gdzie Dan? - na twarzy szatyna zdziwienie przerodziło się w szok. Nie dość, że dziewczyna zna się z Maxem, który jest jedną z ważniejszych osób w tym domu, to jeszcze beztrosko pyta się o Dana, którego prawie nikt nie widział.
- Zapewne w swoim gabinecie.
- Powiedz mu, że zaraz będę. - mężczyzna wykonał polecenie brunetki, ale ku jemu zdziwieniu ta nadal nie ruszyła się z miejsca. - Chcesz coś jeszcze? - zapytał.
- Dobieracie coraz gorszych ludzi. - mówiąc to spojrzała gardzącym spojrzeniem na chłopaka. Max zaśmiał się cicho pod nosem.
- No młody, módl się, żeby po wizycie Katriny Dan się ciebie nie pozbył. - chłopak rzucił niezrozumiałe spojrzenie na swojego przełożonego.
- Kusząca propozycja. Może cię zabije. - rzuciła chłodno, po czym wsiadła do samochodu i odjechała zostawiając za sobą zszokowanego chłopaka, który nie miał pojęcia kim jest dziewczyna.
- Pamiętasz zabójczynię, o której opowiadała ci Lucy? - jedno pytanie Maxa sprawiło, iż szatyn zrozumiał kogo przed chwilą zobaczył. Zastanawiał się, czy Katrina jest istotnie taka dobra jak mówią, czy po prostu przesadzają.
Dzwonek obwieścił zakończenie ostatniej lekcji. Rozmyślania o zemście nie pomogły Katinie. Sprawiły, że furia ogarnęła ciało i umysł dziewczyny. To już nie była Katina. To była Katrina. To samo puste spojrzenie, uniesiona do góry głowa, szybkie i pewne siebie ruchy. Aura wściekłości dziewczyny zdawała się niemal od niej emanować. Nikt rozsądny nie powinien jej w tym momencie zaczepiać, ale kto mógł wiedzieć do czego jest zdolna dziewczyna? Nikt. Nawet ona sama nie wiedziała na co ją stać. Gdy dziewczyna była już przed swoim samochodem usłyszała swoje imię.
- Katina. Coś zgubiłaś. - dziewczyna odwróciła się i spojrzała na chłopaka. Zdecydowanie nie powinien do niej podchodzić. Nie dzisiaj. Gdy Katrina zauważyła na twarzy Rayana szeroki uśmiech miała ochotę go uderzyć. Pragnęła tego tak mocno jak jeszcze nigdy. Cała agresja niemalże całkowicie przejęła kontrolę nad dziewiętnastolatką. Na szczęście nie całkiem. Katrina spojrzała się na swój notatnik, który jej zdaniem musiał wypaść podczas drogi ze szkoły do auta. Wyrwała swoją własność z rąk chłopaka i odjechała z piskiem opon w stronę domu. Jednak nie dojechała do niego. Pojechała do kogoś z kim nie powinna się spotkać, a zwłaszcza nie w tamtej chwili.
Dojechała do dużego podwórka na obrzeżach miasta. Nie była to zbyt bezpieczna okolica i doskonale o tym wiedziała. Policjanci zaglądali tu jak najrzadziej się tylko dało, działo się tak ponieważ kilka lat temu nawet policję udało się nastraszyć im. Dwójce dzieciaków żądnym krwi. To były porachunki. Zemsta. Wysiadła z samochodu i skierowała się w stronę otwartego garażu, w którym wysoki, dobrze zbudowany brunet naprawiał samochód. Ciało chłopaka pokrywały liczne tatuaże. Katrina podeszła do mężczyzny, który zachowywał się tak jakby nie wiedział o jej obecności. Prawda była zupełnie inna, Tom doskonale wiedział, że Katrina stoi za nim. On najzwyczajniej w świeci ją ignorował.
- Długo będziesz udawał, że mnie tu nie ma. - dziewczyna była poirytowana, ale jej ton głosu był beznamiętny, a twarz nie wyrażała żadnych emocji. W jednej sekundzie brunet zmienił swoją pozycje i już po chwili dwójka młodych ludzi toczyła wojnę na spojrzenia. Żadne nie chciało ustąpić, a Tom zrozumiał, że to nie jest pojednawcza wizyta. Przyszła do niego Katrina, dziewczyna, której tak bardzo nienawidził, a skoro to Katrina, to musi czegoś od niego chcieć.
- Czego?! - chłopak wrzasnął na dziewczynę, która udawała, że jego postawa wobec niej nie jest dla niej absolutnym problemem.
- Daj mi numer do Lucy. - to imię sprawiło, że w chłopaku się zagotowało. Nienawidził tą dziewczynę całym sercem, nienawidził ją jeszcze bardziej niż Katrinę. Wielokrotnie próbowała mu odebrać wszystko co było dla niego cenne. Katrina widziała narastającą wściekłość w oczach Toma, jego napinające się mięśnie, słyszała przyśpieszony oddech. Zabójczyni była dobrym obserwatorem, można by rzec doskonałym, jednak na tym świecie nic nie jest doskonałe. Bliska obecność młodego mężczyzny krępowała dziewczynę, jednak ta nie pokazywała tego po sobie, bo w przeciwieństwie do Toma była świetną aktorką.
- Spieprzaj stąd. - tymi dwoma słowami sprawił, że dziewczyna zrozumiała, iż chłopak nic jej nie powie. Była pewna, że doskonale wiedziała co nim kierowało, myliła się. Wsiadła do samochodu.
- Nic się nie zmieniło. - wyszeptała sama do siebie wyjeżdżając z podwórka chłopaka. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Postanowiła wrócić. Wrócić do dawnego życia. Zawsze przecież można się łudzić, że przestępcy, których zabija będą tymi, którzy odebrali jej rodziców.
Po wejściu do domu zmieniła ubranie na czarne leginsy i top na ramiączka. Zamknęła dom na klucz i poszła pobiegać. Dziewczyna postanowiła, że powróci do dawnej formy, a do tego potrzebne były ćwiczenia. Nie wiele myśląc Katrina znalazła się w pierwszej siłowni jaką napotkała po drodze. Nie była ona zbyt piękna, ale przychodziły tu osoby, które trenowały różne sztuki walki. Dziewczyna rozejrzała się po głównej sali, na jej środku dostrzegła pusty ring, w całkiem niezłym stanie. Uważnie rozejrzała się po całym pomieszczeniu. Mimo niezbyt zadbanej sali, sprzęt do ćwiczeń był w bardzo dobrym stanie. Katrina nie znała nikogo z obecnych tu osób. Ten fakt wydawał się cieszyć dziewczynę, ale biorąc pod uwagę wyraz jej twarzy można by pomyśleć, że jest zniesmaczona tym miejscem. Bez zastanowienia ruszyła w kierunku mężczyzny uderzającego w worek treningowy.
- Chodź na ring. - blondyn w wieku około dwudziestu pięciu lat spojrzał na dziewczynę i zastanawiał się czy ta sytuacja przypadkiem mu się nie śni, ale po chwili pomyślał, że ma walczyć z jakimś facetem, który przysłał tu swoją pannę aby ta zaciągnęła go na ring.
- Z kim? - zapytał
- Ze mną. - w tym momencie blondyn zaczął się śmiać. Nie mógł uwierzyć w to co się dzieje. Jeszcze nigdy nie spotkał się z czymś takim. Nie jest normalnym zjawiskiem aby drobna kobieta wyzywała do walki dwa razy większego od siebie mężczyznę. Katrina zaczęła się irytować i wymierzyła w młodego mężczyznę silne kopnięcie w łydki, na co ten upadł na ziemię. Zrozumiał, że dziewczyna wie co robi, ale nie miał ochoty z nią walczyć. Wokół tej dwójki zrobiło się małe zamieszanie. Katrinie nie zależało na widowni. Odwróciła się od mężczyzny i opuściła budynek. Zrozumiała, że nie powinna walczyć w miejscach publicznych. Nikt nie powinien zobaczyć jak dziewczyna walczy. Chciała wrócić do domu, ale usłyszała irytujący dla niej głos:
- Kto cię tego nauczył?
- Nie twój interes. - rzuciła beznamiętnie nawet się nie odwracając, ale po chwili pomyślała, że może wyżyć się na chłopaku. - Tak swoją drogą, to co ty tutaj robisz? Wielki księże Rayan w takim miejscu? Staczasz się. Co powiedziałyby na to twoje wielbicielki? - dziewczyna zaczęła biec, ale usłyszała za sobą czyjeś kroki. Zorientowała się, kto za nią biegnie.
- Nie wiem co do mnie masz, ale przeginasz. - chłopak naprawdę nie szukał z nikim zwady. Ludzie którzy go znali wiedzieli, że jest zwykłym, miłym nastolatkiem.
- Do takich jak ty mam wiele. - Katrina nie pozwalała sobie aby w jej głosie można było wyczuć jakąkolwiek emocję, chociaż tą najdrobniejszą.
- Wiesz, do takich jak ty też mam wiele, ale nie obwieszczam tego wszem i wobec. Kim ty jesteś żeby mnie oceniać? - ton głosu bruneta ujawniał, że jest on zdenerwowany, ale mimo to nie krzyczał na dziewczynę. - Od pierwszego dnia w szkole pokazujesz jak bardzo mnie nienawidzisz. Nie dałem ci ku temu żadnego powodu. - te słowa dotarły do Katiny. Wiedziała, że chłopak ma rację co do tego, że nie dał jej powodu do nienawiści, ale Katrina wiedziała, że musi się chronić. Było to bezsensowne, ponieważ nie miała przed czym, ale to był instynkt. Instynkt mordercy. Jeżeli nie ty zabijesz, to zabiją ciebie.
- Chłopczyk z grzywką Biebera nie będzie prawił mi kazań. - po tych słowach dziewczyna przyśpieszyła tempo biegu. Rayan wiedział, że gonienie za nią nie ma sensu. Jednak obiecał sobie, że nie podda się. Nie wiedział czemu, ale zależało mu na tej dziewczynie. Być może działało na niego jej chłodne podejście, bo z reguły to dziewczyny biegały za nim, a nie na odwrót. Ciekawiła go ta drobna brunetka i nic nie mógł na to poradzić. Był pewien, że w przeszłości, ktoś musiał ją skrzywdzić i przez to tak się zachowuje. Gdyby tylko wiedział, że ta pozornie bezbronna dziewczyna bez wahania mogłaby go zabić.
***
Gdy znalazła się już w swoim domu postanowiła zrobić coś, czego nie robiła od dawna. Postanowiła zabić. Poszła do garderoby, z której wyjęła bojówki w zgniłym odcieniu zieleni, czarną bokserkę i bieliznę.
Wyszła z łazienki odświeżona i ubrana we wcześniej przygotowane ubrania. Spojrzała na ogromne lustro na korytarzu, które pokrywało całą ścianę. Wzięła z półki gumkę do włosów i upięła je w niechlujnego koka.
Zebrała z wieszaka czarną, męską i o wiele za dużą dla niej bluzę. Dawno jej nie nosiła, powąchała swoje ubranie i mimo, iż to nie realne, to dziewczyna miała wrażenie, że nadal pachnie nim. W tym momencie w Katinie zagościły uczucia.
- Obiecałam mu. - powiedziała sama do siebie. Jej głos był przepełniony bólem.
Skierowała się do piwnicy, w której miała ukryty swój prywatny magazyn z bronią. Wszedłszy do niewielkiego pomieszczenia zabrała swój ulubiony pistolet i zapas amunicji. Na uda założyła kabury, w jednej z nich umieściła pistolet, a w drugiej nóż.
- Przezorny zawsze ubezpieczony - pomyślała, po czym kolejny pistolet schowała za pasek spodni, który nie był widoczny dzięki ogromnej bluzie, którą miała na sobie dziewczyna.
***
Wyszła z samochodu. Stała przed ogrodzeniem ogromnej willi znajdującej się pięćdziesiąt kilometrów za miastem. Doskonale znała to miejsce, spędziła tu większość swojego życia. Do dziewczyny podeszło dwóch dobrze zbudowanych mężczyzn w czarnych garniturach i ciemnych okularach. Katrina w ciągu sekundy rozpoznała jednego z nich. Wysoki około trzydziestopięcioletni mężczyzna spojrzał na dziewczynę, ale nie odezwał się ani słowem. Do Katriny zbliżył się młody chłopak. Nie trzeba być geniuszem, aby stwierdzić, iż szatyn jest nowy w branży.- Powinnaś się stąd zaraz zabrać. - powiedział groźnym tonem chłopak, na co Katrina nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem.
- Widzę Max, że przyuczasz nowego. - powiedziała beznamiętnym tonem do starszego z mężczyzn. Szatyn był zdumiony zaistniałą sytuacją. Po raz pierwszy został kompletnie zignorowany, a w dodatku zrobiła to dziewczyna, która była młodsza od niego i gdyby nie broń przymocowana do jej ud, mógłby śmiało powiedzieć, że niczym się nie wyróżnia.
- Katrina. - powiedział z uśmiechem mężczyzna. - Wracasz?
- Nie. Gdzie Dan? - na twarzy szatyna zdziwienie przerodziło się w szok. Nie dość, że dziewczyna zna się z Maxem, który jest jedną z ważniejszych osób w tym domu, to jeszcze beztrosko pyta się o Dana, którego prawie nikt nie widział.
- Zapewne w swoim gabinecie.
- Powiedz mu, że zaraz będę. - mężczyzna wykonał polecenie brunetki, ale ku jemu zdziwieniu ta nadal nie ruszyła się z miejsca. - Chcesz coś jeszcze? - zapytał.
- Dobieracie coraz gorszych ludzi. - mówiąc to spojrzała gardzącym spojrzeniem na chłopaka. Max zaśmiał się cicho pod nosem.
- No młody, módl się, żeby po wizycie Katriny Dan się ciebie nie pozbył. - chłopak rzucił niezrozumiałe spojrzenie na swojego przełożonego.
- Kusząca propozycja. Może cię zabije. - rzuciła chłodno, po czym wsiadła do samochodu i odjechała zostawiając za sobą zszokowanego chłopaka, który nie miał pojęcia kim jest dziewczyna.
- Pamiętasz zabójczynię, o której opowiadała ci Lucy? - jedno pytanie Maxa sprawiło, iż szatyn zrozumiał kogo przed chwilą zobaczył. Zastanawiał się, czy Katrina jest istotnie taka dobra jak mówią, czy po prostu przesadzają.
***
Weszła do gabinetu Dana. Po raz ostatni była tu trzy miesiące temu. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Nic się tutaj nie zmieniło. Ściany nadal pokrywała karmelowa farba, nie było tu żadnego okna, a na środku pokoju stało ogromne dębowe biurko, przy którym siedział czterdziestoczteroletni brunet z kilkudniowym zarostem, który uśmiechnął się na widok nastolatki.
- Miło cię widzieć skarbie.
- Daj mi jakieś zadanie. - powiedziała chłodno.
- Po co ten zimny ton, przecież znam cię doskonale. - odparł z uśmiechem wstając z krzesła.
- Nie. - odparła krótko. - Chcę jedno zadanie.
- Doskonale wiesz, że to tak nie działa. Nie możesz tu sobie przychodzić kiedy chcesz i prosić o jakieś zadanie. - powiedział spokojnym głosem mężczyzna.
- Ja mogę. - skwitowała. Mężczyzna chciał, aby dziewczyna wróciła na stałe pod jego skrzydła, więc nie mógł jej pozwolić na jednorazowe zlecenie.
-Nie. Wybieraj. Zostajesz lub odchodzisz.
-Nie. Wybieraj. Zostajesz lub odchodzisz.
----------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał.
Mam nadzieję, że zwróciliście uwagę na imiona, zmieniam je specjalnie. Oglądajcie zwiastun.
Mam nadzieję, że zwróciliście uwagę na imiona, zmieniam je specjalnie. Oglądajcie zwiastun.
Piszcie opinie, sugestie bądź cokolwiek innego, ale komentujcie.
Was nic to nie kosztuje, a mi daje radochę, że ktoś to czyta.
Jestem pod wrażeniem! Zajebiste, a jak wciąga. Da się wyczuć to napięcie. To uczucie chłodu, śmierci.. Zajebiste!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńO mój boże dopiero co znalazłam tego bloga i jest najlepszy ze wszystkich jakie w życiu czytałam pisz dalej nie mogę się doczekać następnego rozdziału
OdpowiedzUsuńPS.kiedy będzie nowy rozdział nowego życia ?
Dzięki :)
UsuńA co do Nowego życia to nie wiem czy w ogóle pojawi się nowy rozdział...
dlaczego usunelas jednego ze swoich blogow ?
OdpowiedzUsuńBo opowiadania fantasy to nie moja bajka
UsuńKatina jest naprawdę interesującą postacią od której idzie sie łatwo uzależnić. Jak na razie, super. Masz przecudny szablon!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSiemaneczko! :3
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie się czytało czekam na następny rozdział i dodaję do obserwowanych ^^ I czy mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? Dziękuje <3 Jeeejuu Piękny szablon *--* daje klimatu :D, a teraz przejdźmy do fabuły... świetna tak jak twój styl pisania. Mam nadzieje, że Katrina podejmie decyzje, zostania ( w gangu? ) Za intrygował też mnie ten chłopak przy ogrodzeniu willi :D oraz ten z grzywką Justina Bieber'a haahha XD I kto to jest ta Lucy? ;o to ta sama osoba co Katrina chciała numer od Toma? A szatynowi opowiadała o dziewczynie (mam namyśli Katrinie)?
Przepraszam za krótki komentarz postaram się napisać dłuższy pod 2 rozdziałem :3
Pozdrawiam, życzę weny xoxo
Wpadnij do mnie hahah ^^
Dziękuje :)
UsuńTak Lucy to ta sama osoba
Bardzo dobry rozdział. Fabuła bardzo wciągająca i mam zamiar odwiedzać Twój blog, jak tylko będę mieć czas. Katina - bardzo tajemnicza postać i przede wszystkim posiada paskudny charakterek, więc jak najbardziej ją polubiłam! :) Co do chłopaka z grzywką to mam wrażenie, że go nie polubię... taki bez polotu. Chociaż mam nadzieję, że ubarwisz nieco jego postać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do siebie.
Dziękuję :)
Usuńkiedy next ?
OdpowiedzUsuńJeszcze nie wiem kiedy wracam do domu. Po raz pierwszy od wyjazdu weszłam tutaj więc jeszcze nic nie napisałam.
UsuńWitaj, zostałaś nominowana do Liebster Blog Awards. Więcej informacji i zasady znajdziesz tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://superwhovengerlock.blogspot.com/p/liebster.html
W końcu skomentowałem! Nie miałem czasu, bo albo gdzieś pojechałem albo się obijałem. Zaciekawiłaś mnie fabułą. Nienawiść. Morderstwo. Świetnie się czujesz w tym klimacie, bo bardzo dobrze Ci to wychodzi.
OdpowiedzUsuńSama postać Katiny/Katriny mi się podoba. Lubię takie dziewczyny xD
Nic więcej niż tylko czekać na kolejny rozdział !
Zapraszam do mnie:)
http://czarodzieje-z-beacon-hills.blogspot.com/
Dzięki :) Cieszę się, że się podoba.
UsuńRacja świtanie czuję się w tych klimatach :) To chyba jakieś spaczenie XD
PS. Nie musisz zostawiać zaproszeń i tak wejdę :)
Zostałaś nominowana do Liebster Awards
OdpowiedzUsuńGratuluje!
Więcej info na
http://upadla-i-lowcy.blogspot.com/
Świetny rozdział *.* Wciągnęłaś mnie :)) Dodaję do obserwowanych z czekam na next :* Weny ! Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń