wtorek, 28 października 2014

Uwaga!

Ten post kieruję do osób, które czytały Nowe życie.

Blog został przywrócony, obecnie zajmuję się poprawianiem rozdziałów.

Dla osób które nie pamiętają adresu link: http://lies-secrets-past-harted-pain-sandess.blogspot.com/

czwartek, 16 października 2014

Rozdział IV

   Katina kończyła robić sobie kawę. Reszta domowników jadła śniadanie. Dziewczyna nie zamierzała spędzać choćby jednej chwili w towarzystwie Toma. Zaczynała żałować, że kazała mu zostać i pomóc. Choć jego pomoc była pretekstem, bo tak naprawdę to ona miała go chronić. Chłopka miał rację kochała go, ale nie mogła mu wybaczyć. On może i był gotów aby wybaczyć jej, ale ona nie mogła przebaczyć jemu. Obydwoje ranili się zbyt mocno. Przynosili sobie mnóstwo cierpienia, ale jednak się kochali.
   Obecność Toma krępowała Larę, za to Rayan po ostatnim spotkaniu z chłopakiem był wściekły, że to on miał go chronić, ponadto ucierpiała również duma chłopaka, bo uważał, że sam jest w stanie się obronić. Katina wzięła do ręki kubek z gorącą, czarną cieczą, od której była uzależniona i poszła do swojego pokoju. Dziewczyna była wykończona. Całą noc trenowała. Nie robiła tego w celu poprawienia swoich umiejętności lecz po to aby nie myśleć. Nagle usłyszała pukanie do drzwi jej pokoju.
- Wypieprzaj stąd! - Wysyczała przez zęby będąc pewna, że to Tom.
- Ja pierdole. - Usłyszała za drzwiami ciche przekleństwo wydobywające się z ust Rayana. Wstała z łóżka i otworzyła drzwi za którymi stał chłopak.
- Myślałam, że to Tom. - Wyznała zgodnie z prawdą. - Chciałeś czegoś?
- Pogadać i przynieść śniadanie. - Odparł z uśmiechem.
- Wchodź. - Rayan wszedł do pokoju, a pierwszą rzeczą na którą zwrócił uwagę były porozrzucane przez dziewczynę zdjęcia. Widząc co przykuło zainteresowanie chłopaka Katina zaczęła zbierać fotografię, lecz jedna z nich - ta, którą chciała ukryć najbardziej - wpadła w ręce bruneta.
- Nie wyglądacie na parę. - Powiedział z irytacją w głosie, przyglądając się zdjęciu, na którym Katina i Tom trwają w objęciu. Wyglądali jakby po za sobą nie widzieli świata i właśnie to rozzłościło chłopaka.
- Od dawna nią nie jesteśmy. - Rzuciła chłodno, bez krzty emocji, tak jakby nie miało to dla niej znaczenia. - O czym chciałeś porozmawiać?
- Nie możecie chronić nas wiecznie. Każde z nas ma własne życie, a po za tym wątpię abyś w starciu w ręcz radziła sobie lepiej ode mnie. - Chłopak zaczął swój monolog, a Katrina zdając sobie z tego sprawę postanowiła uciąć jego przemowę.
   - Po pierwsze, mogę was chronić do końca życia. Całe moje życie polegało na zadaniach, więc nie wiele się zmieni. Po drugie, mogłabym cię zabić bez problemu.
- Czyli, że mieszkam z morderczynią. - Powiedział z kpiącym uśmiechem. Chłopak nadal nie dopuszczał do siebie wiadomości, że Katrina jest zabójczynią. Najzwyczajniej w świecie jej nie wierzył.
- Dokładnie. - Powiedziała chłodno. - Chciałeś coś jeszcze? - Dziewczyna była na skraju wytrzymałości, całonocny trening totalnie ją wykończył, ale gorzej było z jej psychiką, nie potrafiła wytrzymać z Tomem pod jednym dachem. Przeszli razem zbyt wiele i za dużo do niego czuła.
- Tak. - Głos bruneta był twardy, stanowczy. - Chcę wyjść z tego wariatkowa, nie będę tu siedział dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nawet gdybym chciał to przypominam ci, że moi rodzice mogliby mieć z tym problem, Niedługo wracają. - Katrina spojrzała na bruneta. Widziała w jego oczach upór. Doskonale go rozumiała, ale nie znaczyło to, że pozwoli mu odejść.
- Nie masz innego wyjścia. - Odpowiedziała stanowczo kończąc na tym ich rozmowę. Wściekły nastolatek opuścił pokój trzaskając przy tym drzwiami. Rayan nie tak wyobrażał sobie ich rozmowę. Będąc na korytarzu minął się z uśmiechniętym Tomem, który zmierzał w stronę pokoju Katiny. Gdy mężczyzna zniknął za drzwiami pokoju należącego do brunetki chłopak nie mógł się powstrzymać i postanowił podsłuchać ich rozmowę.
- Wyjdź. - Powiedziała jadowicie Katrina widząc kto ją odwiedził, jednak nie zraziło to mężczyzny. Brunet stał w miejscu lustrując wzrokiem postać drobnej brunetki. Tęsknił za nią i nie próbował nawet tego przed sobą ukryć.
- Musimy porozmawiać czy tego chcesz czy nie. - Rzekł stanowczo.
- Przez wczorajszą rozmowę nie zmrużyłam w nocy oka, więc jedyne co teraz muszę zrobić to spać, a ty wynoś się stąd i pilnuj tej dwójki. - Odpowiedziała wściekła, głośno akcentując słowo "rozmowa". Tom nie miał ochoty dawać dziewczynie spokoju, ale widząc jak jest wyczerpana postanowił odpuścić. Na razie.
- Jeszcze do tego wrócimy. - powiedziawszy to wyszedł na korytarz i skierował się do swojego pokoju. Rayan na swoje szczęście zdążył się schować do garderoby zanim Tom opuścił pokój Katiny.

sobota, 27 września 2014

Rozdział III

   Katina wraz z innymi uczniami swojej szkoły czekała przed drzwiami budynku, które były zamknięte. Nikt nie wiedział co się stało. Drobna brunetka czekała na rozwój wydarzeń razem z Larą. Mimo chłodu jakim nastolatka darzyła blondynkę, ta nie zrażała się i w dalszym ciągu rozmawiała z Katiną, a przynajmniej próbowała. Nagle rozmowy zebranych osób przerwał dźwięk syren policyjnych radiowozów, które to zaparkowały przed szkołą. Z budynku wyszedł dyrektor placówki w towarzystwie starszej kobiety i woźnego. Na twarzy tej trójki widać było szok i przerażenie, które próbowali ukryć. Dyrektor wszedł do radiowozu. Nie minęły dwie minuty gdy wyszedł z niego razem z policjantem.
- Drodzy uczniowie. -  zaczął swoją przemowę przez policyjny megafon dobrze znany uczniom mężczyzna w beżowym garniturze. - Z powodu przykrego wypadku, zajęcia w naszej szkole zostaną odwołane. - Katina wiedziała, że "przykry wypadek" to dopiero początek. Wiedziała, że groźby się spełnią. Nie wiedziała tylko kto zginął. Rozejrzała się po wszystkich zebranych. Słowa dyrektora przestały mieć dla niej znaczenie. Szukała wzrokiem swoich znajomych aby sprawdzić czy są bezpieczni. Dziewczyna nie bała się o ich życie, wmawiała sobie, że nic dla niej nie znaczą. Usłyszała włączający się alarm samochodowy, w tym momencie była pewna, że to wiadomość do niej. Niepostrzeżenie ulotniła się ze zbiorowiska nastolatków i ruszyła w stronę szkolnego parkingu. Odbezpieczyła pistolet. Dźwięk alarmu był coraz głośniejszy. Katrina była pewna, że jest o otoczona, jednak nie widziała napastników. Schowała się za jednym z samochodów. Nagle padły strzały, które niszczyły samochody innych uczniów, powodując przy tym włączanie się alarmów. Dźwięk był okropny. Katrina wiedziała, że policja za chwilę się tu zjawi, bo nawet jeżeli nie słyszeli strzałów to musieli usłyszeć irytujący dźwięk wydawany przez samochody. Aby nie narobić sobie problemów schowała pistolet i pozostała w ukryciu. Zobaczyła jak z dużą prędkością i piskiem opon czarny, luksusowy samochód opuszcza parking. Brunetka wyszła z ukrycia i zmierzała w stronę, z której alarm wydobywał się najpierw. Wiedziała, że za kilkanaście sekund zjawią się tu policjanci. Zobaczyła chłopaka leżącego twarzą zwróconą ku ziemi, w niewielkiej kałuży krwi. Chciała go odwrócić i sprawdzić kim jest owy nieszczęśnik, ale gdy ukucnęła przy niem usłyszała wybuch. Odwróciła się i ujrzała rozpadający się na kawałki samochód, chmurę dymu i ogień. Nagle poczuła za sobą ruch, który wyrwał ją z transu. Z ogromną prędkością znalazła się twarzą do przybyłych osób przygotowana do ataku. Mężczyźni w niebieskich mundurach powinni być zszokowani techniką z jaką się spotkali, jednak nie przyłożyli do tego większej uwagi gdyż zobaczyli leżącego chłopaka.


***
   Opuściła komisariat. Mimo swojej profesji nigdy nie była przesłuchiwana. Jednak nic nie trwa wiecznie i nawet Katrina trafiła na posterunek policji. Nie poszła do swojego domu, nie mogła tego zrobić. Zamówiła taksówkę i pojechała do domu Lary.
   Wyszła z żółtego auta. Weszła do dużego domu i zapukała kołatką do drzwi. Była tu po raz drugi i nadal nie mogła się przyzwyczaić, że Lara mieszka w domu, który jest urządzony w starodawnym stylu. Duże dębowe drzwi otworzyła jej blond włosa dziewczyna.
- Katina?! Gdzie ty się podziewałaś? Co ty tutaj robisz? - Lara chciała zasypać swoją koleżankę pytaniami lecz nie był to odpowiedni czas na rozmowy.
- Pakuj się. - powiedziała stanowczo.
- Co? - nastolatka myślała, że brunetka żartuje.
- Zaufaj mi. Później wszystko ci wyjaśnię.
- Niby czemu mam się pakować? - Katrina wiedziała, że bez wyjaśnień Lara nie opuści domu, ale nie miała na to czasu. Została ostateczność. Weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. Nie miała przy sobie pistoletu ani noża, nie mogła sobie pozwolić na zabranie ich na posterunek policji. Poszła do kuchni.
- Jesteś sama? - zapytała chłodnym tonem Katrina. Lara zaczęła się bać widząc puste spojrzenie dziewczyny. Już kiedyś je zobaczyła lecz wtedy zignorowała. Teraz po prostu się bała, ale próbowała nie dać tego po sobie poznać. Niestety Katrina wyczytała z jej twarzy przerażenie. - Jesteś sama. - powiedziała cicho. Podeszła do kuchennego blatu i wzięła do ręki leżący na nim duży nóż. - Ładne ostrze. - wyszeptała. Lara zdołała to jednak usłyszeć. Nie ukrywała już strachu, w jej oczach pojawiły się łzy. - Jeżeli nie chcesz sprawdzić jak ten nóż sprawdza się w krojeniu mięsa nie próbuj uciekać. Blondynka była tek przerażona, że nie potrafiła wydobyć z siebie słowa, nie mówiąc już o ucieczce. - Oddaj telefon. - powiedziała stanowczo Katrina, jednak nie doczekała się reakcji ze strony dziewczyny. Podeszła do niej i wyjęła komórkę z kieszeni spodenek dziewczyny. Katinie zrobiło się żal dziewczyny lecz szybko stłamsiła w sobie to uczucie. Złapała za ramię dziewczynę i skierowała się z nią do garażu. Na szczęście nie musiały wychodzić na zewnątrz, wtedy blondynka na pewno zaczęłaby krzyczeć. Bez większych protestów Lara usiadła w swoim aucie na miejscu pasażera. Katrina usiadła za kierownicą i uśmiechnęła się pod nosem. Tak jak myślała kluczyki auta znajdowały się w stacyjce. Otworzyła pilotem garaż, po czym uruchomiła silnik i pojechała do swojego domu. Dojeżdżając do swojej posesji zobaczyła stary samochód. Wyciągnęła niemalże siłą przerażoną dziewczynę z auta i weszła do domu.
- Dlaczego ty mi to robisz? - zapytała łamiącym się głosem dziewczyna, która całą drogę milczała.
- Żeby cię chronić. - rzuciła i weszła do salonu. - Tom! - krzyknęła.
- W kuchni. - usłyszała zachrypnięty głos mężczyzny, na którego dźwięk Lara była jeszcze bardziej przerażona.
- Nic ci tutaj nie grozi. - powiedziała niby na odczepne Katrina, jednak w rzeczywistości jakiś ludzki pierwiastek mówił, że żal mu blondynki. Katrina weszła do kuchni, a zaraz za nią znalazła się w niej Lara, która była pierwszy raz w tym domu. Blondynka bała się zostać sama, nie wiedziała co ją tu czeka, więc wolała być przy Katinie. Mimo, że dziewczyna groziła jej nożem i porwała, to wolała być przy niej. Nie wiedziała czy nie ma tu kogoś znacznie gorszego od jej porywaczki. Gdy Lara spojrzała na mężczyznę siedzącego przy stole była pewna, że jest on niebezpieczny. Jego postura, tatuaże, wyraz twarzy, zadrapania i liczne siniaki podpowiadał dziewczynie, że powinna się go bać. Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy, a gdy ten spojrzał na nią, nastolatka spuściła głowę. - Ładnie wyglądasz. - rzuciła kpiąco w stronę chłopka Katrina. Tom nie skomentował uszczypliwej uwagi. Zamiast tego przyglądał się blondynce.
- Zaczęło się. - powiedział cicho.
- Spostrzegawczy jesteś. - głos Katriny był przesiąknięty ironią, a na jej twarzy zagościł kpiący uśmiech, którego brunet nienawidził. Lara przysłuchiwała się ze strachem tej dwójce. Na usta cisnęło się jej mnóstwo pytań lecz żadnego z nich nie była w stanie zadać.
- Naprawdę ci do śmiechu?! Nie obchodzi cię życie niewinnych ludzi?! Oni zginą przez nas!
- Gdybym nie musiała cię ratować nikt by nie zginął. - odpowiedziała jadowicie. Wiedziała, że zada tym ból mężczyźnie. Tom spojrzał na nią z żalem w oczach.
- Myślałem... - zaczął. - Zresztą nie ważne. Wręczyli mi przesyłkę dla ciebie.
- Nie mogłeś otworzyć?
- I tak jak ostatnio stracić apetyt na rok? Nie dzięki. Sama sobie otwieraj. Co ty jej zrobiłaś? - ostatnie zdanie powiedział patrząc na blondynkę.
- Trzeba ją chronić. - Lara słysząc to była coraz bardziej skołowana. Nie wiedziała o co chodzi w tym wszystkim i przed czym mają ją chronić.
- Czy ty nie możesz choć czasem być delikatna? - zapytał z irytacją.
- Delikatna? - prychnęła pod nosem. - Masz na myśli słaba? - spojrzała na chłopaka z kpiącym uśmiechem. - Nie. Nie mogę. - dodała chłodno. Podeszła do kartonu i przyłożyła do niego głowę.
- Nie jestem idiotą. To nie bomba. - powiedział. Na co dziewczyna chwyciła nóż i zaczęła otwierać karton. - Może byś powiedziała jej żeby na wszelki wypadek się nie patrzyła. - Katrina nie odpowiedziała. W kartonie ujrzała listy i zdjęcia. Wzięła pudełko do rąk i wyszła. - Gdzie ty idziesz? - chłopak zaczynał się wściekać. - Mam prawo zobaczyć co tam jest.
- Cudzych listów się nie czyta. - dziewczyna poszła do swojego pokoju. Zamknęła drzwi na klucz i zaczęła przeglądać zawartość paczki. Na zdjęciach była głównie Lara i Rayan. Było też kilka zdjęć Katiny z Tomem. Prawie wszystkie były sprzed lat. Wzięła do ręki kartkę. Zaczęła czytać widniejący na niej tekst: "Obiecałem ci, że pożałujesz tego co zrobiłaś. Za to, że zabiłaś ją, ja zabiję wszystkich, na których ci zależy. Małemu wypadkowi w twojej szkole uległa jakaś dziewczyna. Blondynka. Nie ona była celem. Wysłaliśmy żółtodziobów, ale cóż, będę miał nauczkę, aby więcej tego nie robić. Ci idioci zabili ją i chłopaka na parkingu nie przyglądając się nawet kim są. Jeżeli zdążyłaś się domyślić na pierwszy ogień pójdzie twoja blond włosa przyjaciółka - Lara. Kolejny w kolejce jest Rayan, a ostatni... Chyba doskonale wiesz kto... Będziesz patrzyła na jego śmierć. Będziesz wiedziała, że zginął przez ciebie. Do zobaczenia." - wyszła z pokoju i stanęła przed Larą i Tomem. Była wściekła, że nie zorientowała się, że jest obserwowana.
- Tom, Wprowadzasz się do mnie. Musimy jeszcze ściągnąć tu Rayana. Przez ciebie Stanford chce ich pozabijać więc pomożesz mi ich pilnować.
- Idź po tego całego Rayan. Gdy będzie już u ciebie pojadę po moje rzeczy.
- O czym wy mówicie?! - mimo przerażenia Lara w końcu zadała pytanie. Katrina spojrzała na nią. Dopiero teraz zobaczyła, że makijaż dziewczyny jest rozmazany, a oczy podpuchnięte od płaczu.
- Usiądź. Tom zrób jej herbatę i coś do jedzenia. - chłopak zrobił to co zażądała od niego dziewczyna, w przeciwieństwie do Katriny brunet posiadał uczucia jak każdy i żal było mu blondynki. - Kilka dni temu padał okropny deszcz, Pamiętasz? - blondynka kiwnęła głową. - Tego dnia Tom dał się podejść. Wpadliśmy w pułapkę. Zabiłam pewną dziewczynę i w zemście jej chłopak chce zabić wszystkich, którzy według niego są mi bliscy. Ty jesteś na tej liście. Muszę cię pilnować.
- Jak to?! Przecież ja nic nie zrobiłam. Dlaczego chcą mnie zabić!? - dziewczyna mówiła i płakała jednocześnie, ale na chwilę się uspokoiła. Stało się tak dlatego, że dotarły do niej pewne słowa. - Ty zabijasz. Ten chłopak też? - wyszeptała.
- Tylko ja. - powiedziała brunetka, po czym poszła po picie i jedzenie dla blondynki. Ustawiła jedzenie na stole przed przerażoną dziewczyną. Położyła rękę na jej ramieniu. - Nie pozwolę cię im zabić. - powiedziała ciepłym głosem Katina. To była obietnica, którą dziewczyna zamierzała dotrzymać. Spojrzała na mężczyznę, który przyglądał się jej z zaciekawieniem. - Zjedz, a potem możesz iść do łazienki. Tom pokarze ci gdzie jest łazienka i garderoba. Weź stamtąd co chcesz.
- A ty? - zapytała lekko uspokojona, choć wizja zostania samej z obcym chłopakiem nie była przyjemna. Katina domyśliła się jakie są obawy dziewczyny.
- Wychodzę. On tylko tak wygląda. Nikogo nie zabił. Ciebie też nie skrzywdzi. - powiedziała uspokajająco. Lara uśmiechnęła się lekko, lecz nadal bała się chłopaka. Katina zmierzała w kierunku wyjścia lecz została zatrzymana przez chłopaka, który złapał ją za nadgarstek.
- Musimy porozmawiać. - wyszeptał brunetce do ucha po czym pozwolił jej odejść.


***
   Lara i Rayan spali w pokojach, które przygotowała dla nich dziewczyna. Zwabienie chłopaka nie było dość trudne. Wystarczyło, że Katina znalazła się w jego domu i poprosiła aby wpadł do niej. Mimo złości za to w jaki sposób dziewczyna wyprosiła go ze swojego domu, gdy ten chciał pomóc, zgodził się z nią iść. Miał przebywać u niej tylko pięć minut, a wyszło na to, że się do niej wprowadził.
   Katrina siedziała razem z Tomem w kuchni. 
- Dlaczego mnie wtedy nie zabiłaś? - zadał to samo pytanie po raz kolejny.
- Mówiłam ci dlaczego i nie zamierzam powtarzać. - rzuciła chłodno. - Jeżeli o tym chciałeś rozmawiać to nie mamy o czym. - wstała z zamiarem opuszczenia pomieszczenia. Chłopak również wstał i po raz drugi dziś złapał dziewczynę za nadgarstek. Obrócił ją twarzą do siebie i zmusił aby spojrzała mu w oczy.
- Dlaczego ją wtedy zabiłaś? Ty i Luc przyjaźniłyście się. Stłukli by mnie, ale przeżyłbym i nie było by tego całego zamieszania. Nie próbowali by ich zabić. Dlaczego nie pozwoliłaś im na to? - po raz pierwszy dziewczyna nie wytrzymała spojrzenia chłopaka i odwróciła wzrok. Na twarzy bruneta pojawił się uśmiech. Dziewczyna wyrwała się chłopakowi i ruszyła w stronę wyjścia z kuchni. Katina poczuła na swojej tali silne ręce. Chciała je zrzucić, ale w ciągu kilku sekund została przyparta do ściany przez bruneta. - Kochasz mnie. - wyszeptał. Brunetka uderzyła mężczyznę, po czym wyrwała się z jego objęcia i poszła do swojej domowej siłowni.

----------------------------------------
Nie zostawiacie komentarzy, ja mam szkołę, która jest dość męcząca i własne życie. Jeżeli nie będziecie zostawiać komentarzy rozdziały będą się pojawiać bardzo rzadko albo zawieszę bloga.


czwartek, 4 września 2014

Rozdział II

NOTKA POD ROZDZIAŁEM
---------------------------


   Wybiegła wściekła z willi, po czym wsiadła do samochodu z zamiarem opuszczenia tego miejsca. Gdy znalazła się przed bramą po raz kolejny furia ogarnęła jej ciało, ale nie to było prawdziwym powodem jej wzburzenia. To sytuacja zaistniała przed chwilą wyprowadziła dziewczynę z równowagi i mimo, iż Katrina świetnie ukrywała emocję to bywały momenty takie jak ten, w takich chwilach dziewczyna kompletnie nad sobą nie panowała. Wyszła z samochodu i zobaczyła tego samego szatyna, który wcześniej kazał jej odjechać z tego miejsca.
- Za co ci kurwa płacą! - zaczęła wrzeszczeć na chłopaka. - Otwórz tę bramę! - chłopak zdawał się nie robić nic ze słów nastolatki. - Czy ty mnie kurwa nie słyszysz!? - w tym momencie Katrina miała dość. Rzuciła się na chłopaka. Zadała kilka ciosów w jego brzuch i twarz. Na nic zdały się próby obronienia się przed napastniczką. Była zbyt szybka i doświadczona. Trenowała od dziecka. Chłopak również był dobrze wyszkolony, przecież należał do ludzi Maxa, który był najbardziej zaufanym pracownikiem Dana. Gdyby szatyn spodziewał się tego co zrobi Katrina najprawdopodobniej walka zajęłaby im trochę czasu i byłaby dość wyrównana.
Chłopak znalazł się na ziemi obezwładniony przez dziewczynę, która to zaczęła go dusić. Gdy ten przestał się szamotać i zamykał już oczy brunetka zabrała dłoń z jego szyi i pozwoliła mu złapać oddech. - Nie zabiję cię. - powiedziała jadowitym tonem. - Dan cię zwolni. - chłopak zdał sobie sprawę, iż dziewczyna ma rację. Gdyby chciała mogłaby go zabić. Zawalił robotę na samym początku. Zostanie zwolniony, a z tej branży zwolnienie jest równoznaczne z wyrokiem śmierci, bo to jest wyrok śmierci. Brunetka wstała z chłopaka, ale zanim to zrobiła wyjęła z kieszeni jego marynarki pilot do bramy. Nacisnęła guzik i po sekundzie brama zaczęła się otwierać. Chciała już wsiąść do samochodu, ale wtedy usłyszała pytanie:

piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział I

   Obudziła się cała spocona, rozejrzała się po pokoju. Odetchnęła z ulgą, gdy dotarło do niej, iż znajduje się w swoim domu i jest sama. Co sprawiło, że osoba nie znająca strachu była w takim stanie? Sen. Jeden sen, który tak często się powtarzał. Poszła do sali treningowej nie zmieniając nawet ubrań. Była wściekła i chciała dać upust negatywnym emocjom, a co najważniejsze chciała przestać myśleć. Przestać myśleć o śmierci swoich rodziców. Katina miała wtedy pięć lat i była świadkiem najokropniejszego morderstwa jakie widziała przez całe swoje życie, a widziała ich już mnóstwo. Pięcioletnie dziecko zostało wciągnięte w świat przestępczy przez kogoś, kto powinien chcieć dla niej jak najlepiej. Mała, bezbronna pięciolatka patrzyła jak obcy dla niej ludzie zabijają jej rodziców.

***
   Katina zajęła swoje miejsce w sali. Nie było jeszcze dzwonka obwieszczającego lekcję. Duże niebieskie pomieszczenie było puste, a co najważniejsze nie docierała do niego wrzawa panująca na zewnątrz. Dziewczyna przyszła tu bo chciała być sama. Chciała pomyśleć. Dzisiejszy sen sprawił, iż zaczęła rozważać powrót do dawnego życia. Wspomnienia o rodzicach nie sprawiały jej bólu, bo nie miała ich wiele, ale powodowały chęć zemsty. Wyczerpujący trening uspokoił nastolatkę, ale nie sprawił, że przestała myśleć.
Jedyne co powstrzymywało dziewczynę przed powrotem do dawnych czasów to fakt, iż nie wiedziała na kim ma się zemścić, wiedziała, że Dan manipulował nią przez całe jej życie. Nie mogła wrócić do jego gangu, bo znów wykonywałaby brudną robotę, a ludzie, którzy odebrali jej rodziców pozostaliby na wolności. Katina była w sytuacji bez wyjścia i doprowadzało ją to do szału. Tkwiąc w swoich przemyśleniach nie zauważyła nawet wejścia uczniów i nauczyciela do klasy. Do rzeczywistości przywróciła ją dopiero Lara.
- Coś ty taka zamyślona? Zakochałaś się? - na te słowa Katina poczęstowała Larę spojrzeniem zarezerwowanym dla swoich ofiar. Mimo, iż blondynka nie znała mrocznej strony Katiny to przez jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Przestraszyła się, choć Katina nigdy nie dała jej ku temu powodów. Jednak morderca zawsze pozostanie mordercą, zawsze będzie miał krew na rękach, a Katrina była wyjątkowym oprawcą. Sądząc po jej posturze można by pomyśleć, że dziewczyna nie jest w stanie odkręcić chociażby słoika. Jej wygląd był bardzo mylny, bo w przeciągu kilku sekund dziewczyna potrafiła zabić. Nie licząc kilku osób, to wszyscy którzy spotkali na swej drodze Katrinę nie żyją, a ci którzy przeżyli znali ją jako Katinę, zwyczajną uczennicę college'u. Spojrzenie Katriny było wystarczającą odpowiedzią dla Lary. Dziewczyna umilkła i zajęła się swoimi sprawami. Katina poświęciła lekcję angielskiego swoim własnym rozmyślaniom, a jej blond włosa znajoma zajęła się robieniem notatki, bo mimo iż dziewczyna nie wyglądała na pilną uczennicę i była raczej jedną z bardziej roztrzepanych osób jakie znała Katina to w rzeczywistości była inteligentna.
   Dzwonek obwieścił zakończenie ostatniej lekcji. Rozmyślania o zemście nie pomogły Katinie. Sprawiły, że furia ogarnęła ciało i umysł dziewczyny. To już nie była Katina. To była Katrina. To samo puste spojrzenie, uniesiona do góry głowa, szybkie i pewne siebie ruchy. Aura wściekłości dziewczyny zdawała się niemal od niej emanować. Nikt rozsądny nie powinien jej w tym momencie zaczepiać, ale kto mógł wiedzieć do czego jest zdolna dziewczyna? Nikt. Nawet ona sama nie wiedziała na co ją stać. Gdy dziewczyna była już przed swoim samochodem usłyszała swoje imię.
- Katina. Coś zgubiłaś. - dziewczyna odwróciła się i spojrzała na chłopaka. Zdecydowanie nie powinien do niej podchodzić. Nie dzisiaj. Gdy Katrina zauważyła na twarzy Rayana szeroki uśmiech miała ochotę go uderzyć. Pragnęła tego tak mocno jak jeszcze nigdy. Cała agresja niemalże całkowicie przejęła kontrolę nad dziewiętnastolatką. Na szczęście nie całkiem. Katrina spojrzała się na swój notatnik, który jej zdaniem musiał wypaść podczas drogi ze szkoły do auta. Wyrwała swoją własność z rąk chłopaka i odjechała z piskiem opon w stronę domu. Jednak nie dojechała do niego. Pojechała do kogoś z kim nie powinna się spotkać, a zwłaszcza nie w tamtej chwili.

środa, 13 sierpnia 2014

Prolog

- Katina! Będzie fajnie! - znajomi próbują namówić mnie do pójścia z nimi na imprezę, ale niestety na dziś mam inne plany, znacznie mniej przyjemne.
- Dzisiaj nie mogę.
- Ale wiesz, że imprezy u Deby ci nie odpuszczę. - Tara nadal próbuje przekonać mnie do pójścia z nimi, dziewczyna chyba nie przegapiła jeszcze żadnej imprezy, która dobrze się zapowiadała.
- Wiem. Będę. - wsiadłam do samochodu. Opuszczam teren szkoły. Widzę doskonale mi znaną twarz bruneta. Nie znoszę tego typka. Myśli, że skoro jest bogaty to wszyscy będą za nim latać. Przykro mi bardzo, ale ja nie zamierzam. Koledzy tego całego  Rayana są zafascynowani jego umiejętnościami walki, nie widziałam go w akcji, ale jednego mogę być pewna. W prawdziwej walce ten chłoptaś by zginął.
   Znalazłam się na obrzeżach miasta. Trochę mi to zajęło przez popołudniowe korki, przecież to Nowy Jork. Wysiadam z auta. Kilka metrów przede mną stoi blond włosa piękność. Szkoda, że piękno zewnętrzne w jej przypadku ma się ni jak do tego wewnętrznego.
- Dawno się nie widziałyśmy Katrino. - Lucy jest jedną z niewielu osób z mojej przeszłości, z którymi niestety mam kontakt.