piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział I

   Obudziła się cała spocona, rozejrzała się po pokoju. Odetchnęła z ulgą, gdy dotarło do niej, iż znajduje się w swoim domu i jest sama. Co sprawiło, że osoba nie znająca strachu była w takim stanie? Sen. Jeden sen, który tak często się powtarzał. Poszła do sali treningowej nie zmieniając nawet ubrań. Była wściekła i chciała dać upust negatywnym emocjom, a co najważniejsze chciała przestać myśleć. Przestać myśleć o śmierci swoich rodziców. Katina miała wtedy pięć lat i była świadkiem najokropniejszego morderstwa jakie widziała przez całe swoje życie, a widziała ich już mnóstwo. Pięcioletnie dziecko zostało wciągnięte w świat przestępczy przez kogoś, kto powinien chcieć dla niej jak najlepiej. Mała, bezbronna pięciolatka patrzyła jak obcy dla niej ludzie zabijają jej rodziców.

***
   Katina zajęła swoje miejsce w sali. Nie było jeszcze dzwonka obwieszczającego lekcję. Duże niebieskie pomieszczenie było puste, a co najważniejsze nie docierała do niego wrzawa panująca na zewnątrz. Dziewczyna przyszła tu bo chciała być sama. Chciała pomyśleć. Dzisiejszy sen sprawił, iż zaczęła rozważać powrót do dawnego życia. Wspomnienia o rodzicach nie sprawiały jej bólu, bo nie miała ich wiele, ale powodowały chęć zemsty. Wyczerpujący trening uspokoił nastolatkę, ale nie sprawił, że przestała myśleć.
Jedyne co powstrzymywało dziewczynę przed powrotem do dawnych czasów to fakt, iż nie wiedziała na kim ma się zemścić, wiedziała, że Dan manipulował nią przez całe jej życie. Nie mogła wrócić do jego gangu, bo znów wykonywałaby brudną robotę, a ludzie, którzy odebrali jej rodziców pozostaliby na wolności. Katina była w sytuacji bez wyjścia i doprowadzało ją to do szału. Tkwiąc w swoich przemyśleniach nie zauważyła nawet wejścia uczniów i nauczyciela do klasy. Do rzeczywistości przywróciła ją dopiero Lara.
- Coś ty taka zamyślona? Zakochałaś się? - na te słowa Katina poczęstowała Larę spojrzeniem zarezerwowanym dla swoich ofiar. Mimo, iż blondynka nie znała mrocznej strony Katiny to przez jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Przestraszyła się, choć Katina nigdy nie dała jej ku temu powodów. Jednak morderca zawsze pozostanie mordercą, zawsze będzie miał krew na rękach, a Katrina była wyjątkowym oprawcą. Sądząc po jej posturze można by pomyśleć, że dziewczyna nie jest w stanie odkręcić chociażby słoika. Jej wygląd był bardzo mylny, bo w przeciągu kilku sekund dziewczyna potrafiła zabić. Nie licząc kilku osób, to wszyscy którzy spotkali na swej drodze Katrinę nie żyją, a ci którzy przeżyli znali ją jako Katinę, zwyczajną uczennicę college'u. Spojrzenie Katriny było wystarczającą odpowiedzią dla Lary. Dziewczyna umilkła i zajęła się swoimi sprawami. Katina poświęciła lekcję angielskiego swoim własnym rozmyślaniom, a jej blond włosa znajoma zajęła się robieniem notatki, bo mimo iż dziewczyna nie wyglądała na pilną uczennicę i była raczej jedną z bardziej roztrzepanych osób jakie znała Katina to w rzeczywistości była inteligentna.
   Dzwonek obwieścił zakończenie ostatniej lekcji. Rozmyślania o zemście nie pomogły Katinie. Sprawiły, że furia ogarnęła ciało i umysł dziewczyny. To już nie była Katina. To była Katrina. To samo puste spojrzenie, uniesiona do góry głowa, szybkie i pewne siebie ruchy. Aura wściekłości dziewczyny zdawała się niemal od niej emanować. Nikt rozsądny nie powinien jej w tym momencie zaczepiać, ale kto mógł wiedzieć do czego jest zdolna dziewczyna? Nikt. Nawet ona sama nie wiedziała na co ją stać. Gdy dziewczyna była już przed swoim samochodem usłyszała swoje imię.
- Katina. Coś zgubiłaś. - dziewczyna odwróciła się i spojrzała na chłopaka. Zdecydowanie nie powinien do niej podchodzić. Nie dzisiaj. Gdy Katrina zauważyła na twarzy Rayana szeroki uśmiech miała ochotę go uderzyć. Pragnęła tego tak mocno jak jeszcze nigdy. Cała agresja niemalże całkowicie przejęła kontrolę nad dziewiętnastolatką. Na szczęście nie całkiem. Katrina spojrzała się na swój notatnik, który jej zdaniem musiał wypaść podczas drogi ze szkoły do auta. Wyrwała swoją własność z rąk chłopaka i odjechała z piskiem opon w stronę domu. Jednak nie dojechała do niego. Pojechała do kogoś z kim nie powinna się spotkać, a zwłaszcza nie w tamtej chwili.

środa, 13 sierpnia 2014

Prolog

- Katina! Będzie fajnie! - znajomi próbują namówić mnie do pójścia z nimi na imprezę, ale niestety na dziś mam inne plany, znacznie mniej przyjemne.
- Dzisiaj nie mogę.
- Ale wiesz, że imprezy u Deby ci nie odpuszczę. - Tara nadal próbuje przekonać mnie do pójścia z nimi, dziewczyna chyba nie przegapiła jeszcze żadnej imprezy, która dobrze się zapowiadała.
- Wiem. Będę. - wsiadłam do samochodu. Opuszczam teren szkoły. Widzę doskonale mi znaną twarz bruneta. Nie znoszę tego typka. Myśli, że skoro jest bogaty to wszyscy będą za nim latać. Przykro mi bardzo, ale ja nie zamierzam. Koledzy tego całego  Rayana są zafascynowani jego umiejętnościami walki, nie widziałam go w akcji, ale jednego mogę być pewna. W prawdziwej walce ten chłoptaś by zginął.
   Znalazłam się na obrzeżach miasta. Trochę mi to zajęło przez popołudniowe korki, przecież to Nowy Jork. Wysiadam z auta. Kilka metrów przede mną stoi blond włosa piękność. Szkoda, że piękno zewnętrzne w jej przypadku ma się ni jak do tego wewnętrznego.
- Dawno się nie widziałyśmy Katrino. - Lucy jest jedną z niewielu osób z mojej przeszłości, z którymi niestety mam kontakt.